WSPÓŁPRACA

1/25/2015

Honolulu W7

Jako iż nadal cierpię na mózgowe przesilenie wiedzą, po prawie całej nieprzespanej nocy, postanowiłam w dniu dzisiejszym zrobić sobie małą przerwę na zaprezentowanie mojego ostatniego ulubieńca. 

HONOLULU W7

Od bronzera wymagam niezwykłej delikatności, dobrego wykończenia, i bezpieczeństwa podczas używania :) bronzer to kosmetyk, którym można sobie zrobić naprawdę wielką krzywdę, a umiejętne jego używanie to nie lada wyzwanie. Postawiłam więc na kultowy bronzer Honolulu firmy W7. Podobno jest on inspirowany znaną Hoolą Benefitu. Po opakowaniu można by nawet rzec, że jest jego dokładnym odwzorowaniem. Jednakże kolor i wykończenie to zupełnie inna bajka. W opakowaniu znajdziemy mały pędzelek, podobno ma służyć do nakładania produktu na twarz. Choć sama nie wiem w jaki sposób. Nigdy go nie używałam, sądząc po jego kształcie nie ułatwia zadania. Do rzeczy... Aby bliżej przybliżyć... BLIŻEJ PRZYBLIŻYĆ... ahhh tak właśnie tak... wam produkt wrzuce jego pierwsze zdjęcie. 




Tak właśnie się prezentuje..  Czyż nie jest uroczy ? 
Wygląda przepięknie nie tylko na policzkach. Stanowi ozdobę szafki z kosmetykami. Po opakowaniu na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że jest niemalże identyczne jeśli chodzi o jego ogólną formułę jak to Hooli. Ale nie pudełeczka będziemy używać, a samego produktu. :) Brozner ma kolor brązowy... jasna sprawa !!! Jest to lekko zgaszony brąz, Nie wiem czemu na początku zauważałam w nim nutkę pomarańczu. Może się nie myliłam. Jednak daje radę. Na policzkach prezentuje się bardzo ładnie, naturalnie. Trzeba jednak nauczyć się nabierać jego odpowiednią ilość. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz